Wśród licznych spektakli oglądanych w czasie wakacyjnych festiwali wyróżniłbym plenerowy "Czarodziejski flet" na Jeziorze Bodeńskim, repertuar Rossinowski w Pesaro oraz "Trubadura" z Salzburga - pisze Sławomir Pietras w Tygodniku Angora.
Placido Domingo śpiewający barytonową partię de Luny był w pełni zdrowia i formy, Anna Netrebko jako Leonora czarowała pięknem głosu, fenomenalną techniką śpiewu, urodą i aktorstwem. Podobał się również Francesco Meli (Manrico), Marie-Nicole Lemieux (Azucena) i dyrygent Daniele Gatti. Przy tak doborowej obsadzie na dalszy plan zeszła koncepcja reżysera, potwierdzając, że w klasycznej operze najważniejszy jest śpiew, interpretacja muzyczna, a potem dopiero kwestie kto, kogo, z kim, po co, za ile, gdzie i... dlaczego tak długo. Domingo zaśpiewał tylko dwa z pięciu zaplanowanych spektakli, po czym ogłosił złe samopoczucie i niedyspozycję. Niejednokrotnie już dowodziłem, że w teatrze robi się karierę, gdy rywal, gwiazda czy idol publiczności zaniemoże lub zachoruje. Wtedy należy natychmiast wskoczyć w jego rolę, odnieść sukces, zwrócić na siebie powszechną uwagę, skasować stosowne honorarium i oczekiwać następnych propozycji. Tak uczynił