Wybrałem się na "Króla Rogera" do Opery Narodowej. Ręce opadają Chór, pod koniec I aktu tegoż dzieła, śpiewa: "Zgroza, Zgroza" - taki też był spektakl. Parę dni temu byłem w białostockiej Operze Podlaskiej na premierze "Turandot" i było podobnie beznamiętnie i bez jakiegokolwiek edukacyjnego przesłania relacjonuje Oskar Świtała na blogu Sympatycy Sztuki.
Reżyseria to kompletne dno, nie ma co się nad nią rozwodzić. Scenografia i kostiumy również. Jakaś prostytutka się wygina na stole i to podobno jest choreografia. Dyrygent "wymachał" chyba inną operę, bo to co słyszałem, to jakieś nudy, a muzyka Szymanowskiego jest przecież tak ciekawa. Wokalnie również było kiepsko: Roger niedysponowany, Roksana nijaka, Diakonissa niezauważalna. Przyzwoicie zaśpiewał Arnold Rutkowski (Pasterz), a bardzo dobrze Tomasz Rak (Edrisi) oraz Wojciech Śmiłek (Archiereios). Jednak to wszystko było pozbawione jakichkolwiek emocji - jak na pierwszej próbie muzycznej, tzw "czytanej". Pewna melomanka po wyjściu z teatru stwierdziła: "ŻAL DUPĘ ŚCISKA" - zgadzam się z Panią a czytelników przepraszam za śmiałość! Parę dni temu byłem w białostockiej Operze Podlaskiej na premierze "Turandot" - najbliższym memu sercu dziele - i było podobnie beznamiętnie i bez jakiegokolwiek edukacyjnego przesłania W trakcie je