Na deskach szczecińskich scen teatralnych na dobre zadomowiła się polska dramaturgia współczesna. Ujrzeliśmy w ostatnim czasie kilka premier autorów liczących się na literackim i teatralnym rynku, a więc; "Dwór nad Narwią" J. M. Rymkiewicza, "Daczę" I Iredyńskiego, i omawiane tu przedstawienie - "Kopciucha" J. Głowackiego. Jeśli dodamy do tego parę innych spektakli, znanych już publiczności lub dopiero przygotowywanych, jasnym się stanie, że szczecińskie teatry z dużą konsekwencją starają się wypełnić istniejące niewątpliwie zapotrzebowanie społeczne. Na razie sięgając po autorów ze sporym doświadczeniem, będących w stanie zaintrygować publiczność i obłaskawić krytykę samą swoją pozycją literacką, ale w przyszłości, kto wie, może doczekamy się fascynującego debiutu nieznanego dramaturga?
Wróćmy jednak do dnia dzisiejszego, a konkretnie - do przedstawienia, które sprowokowało powyższe uwagi. W Teatrze Współczesnym odbyła się bowiem prapremiera sztuki Janusza Głowackiego "Kopciuch", w reżyserii Andrzeja Chrzanowskiego, który objął w tym sezonie funkcję dyrektora i kierownika artystycznego w zespole prowadzonym do niedawna przez Macieja Englerta. "Kopciuch" jest sztuką współczesną, co zresztą nie dziwi u autora "Wirówki nonsensu" i cieszących się sporym powodzeniem na ogólnopolskich scenach dramatów "Mecz" i "Obciach". Podobnie jednak jak w tamtych przedstawieniach Głowackiego interesuje nie tyle współczesna sceneria, ile uogólniona rzeczywistość tzw. układów, rzeczywistość, oparta o wiecznie aktualne, zwichrowane moralnie normy. Ukazuje więc chaotyczny pościg za zgubionymi wartościami, w którym każdy stara się "wyjść na swoje", oddzielić tombak od złota, opłacalne od nieopłacalnego... Świat tych sztuk jest światem amoralny