TA inscenizacja "Wesela" sporo już narobiła szumu chociaż... niewielu ją widziało. Dejmek dał premierę 12 lipca, zagrał kilka razy po czym zamknął teatr na cztery spusty. Przyszło wiec warszawiakom poczekać do późnej jesieni (krakowianie sycili się tym "Weselem" wcześniej, podczas gościny "Polskiego" pod Wawelem). I wypełniają rzędy szczelnie, głowa przy głowie, chłonąc myśl Wyspiańskiego w jakiejś nierzeczywistej, dawno w teatrze nie słyszanej ciszy, w wytężonym skupieniu, zatroskanej powadze. Powodów po temu jest sporo. Także w teatrze. Dejmek, który puls współczesności potrafi wyczuć i zmierzyć, demonstracyjnie odwrócił się od ludowości "Wesela", od tej szopki narodowej z tańcami i muzyką, w której splatały się radości i polityka, swojskie "u-ha-ha" z narodową troską. Żadnej kolorowej zabawy, ładnej "plotki o weselu", wreszcie żadnej muzyki. Dejmek jakby się obawiał, żeby nie przyćmić tego, co najgłębsze - myśli. Żeby
Tytuł oryginalny
Smutek "Wesela"
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 233