Przed ośmiu lub dziewięciu laty poznałem przypadkowo, pewnego, starszego już, inżyniera, który nie wierzył, że Witkacy nie żyje. Upierał się, że to niemożliwe, by autor takiej sztuki jak "Szewcy" od dawna leżał w grobie, nie znając z własnego doświadczenia realnego komunizmu peerelowskiego chowu.
Nasze spotkanie miało miejsce w foyer Teatru im. Wyspiańskiego w Katowicach w czasie antraktu, właśnie... na "Szewcach". Spektakl cieszył się wielkim powodzeniem, a publiczność biła brawa już w chwili podnoszenia kurtyny i nic dziwnego, skoro okazywał się, usadzony wśród sterty butów, główny bohater Sajetan (grał go znakomicie Adam Baumann ucharakteryzowany na Karola Marksa. I to jaki Wypisz - wymaluj klasyk z pierwszomajowego feretronu. Na dobitkę zaczynał swą kwestią od słów: Nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy. Ryk śmiechu na sali potwierdzał co myśli widownia dręczona lejącymi się z radia, telewizorów i gazet sloganowymi deklaracjami różnych PRONów, WRONów i podobnych im instytucji stanu wojennego. Po takim początku zabawa rozkręcała się szybko, a dobry humor nie opuszczał zebranych do końca przedstawienia Raz po raz coś kojarzyło się wszystkim z ogólną sytuacją, z meandrami ówczesnego życia publicznego, polityki, propagandy.