Smutny był ten Międzynarodowy Dzień Teatru. Fakt, przypadł w czasie Wielkiego Tygodnia. Dzień wcześniej telefon od Żuka Opalskiego - "Jurek Nowak nie żyje" odblokował pamięć o tamtej, wszak nieodległej, chwili - pisze Wacław Krupiński w Dzienniku Polskim.
Oto w Teatrze STU, przed premierą "Wyzwolenia" witałem się w foyer z Jurkiem. Bo od paru lat Wielki Aktor był zaszczytnie dla mnie Jurkiem. Poznaliśmy się jeszcze w latach 80., mieszkając po sąsiedzku, za sprawą innego krakowskiego aktora, Janka Prochyry. Pamiętam pierwszą dużą rozmowę do "Dziennika"; Jerzy Nowak tak rzadko udzielał wywiadów... Potem pp. Nowakowie zmienili mieszkanie, ale nasze kontakty, za sprawą właśnie Żuka, nie osłabły. Odwiedzałem Jurka i jego uroczą żonę, aktorkę Marię Andruszkiewicz w ich nowym mieszkaniu - przy ulicy Antoniego Fertnera. "To mój ulubiony aktor, miałem przyjemność i zaszczyt nie tylko go znać, ale i z nim występować na scenie w Maturzystach"; on był profesorem gimnazjalnym, ja uczniem, zakałą klasy... I oto po latach szok - mieszkam przy ulicy noszącej imię tego wspaniałego aktora" - mówił mi Jerzy Nowak. A potem Jurek z Marysią, po spędzonych wspólnie blisko 30 latach, wzięli kameralnie ślub. Towar