Sztuki takie jak "Czaszka z Connemary" Martina McDonagha kochają wszyscy. Dyrektorzy teatrów, bo do ich wystawienia wystarczy czworo aktorów, stół i para krzeseł, aktorzy, bo mogą zagrać pełnokrwiste typy, i publiczność, bo może się pośmiać, współczuć i zadumać. Kazimierz Kutz wystawiając sztukę Irlandczyka w warszawskim Teatrze Ateneum poszedł taką właśnie drogą: dla każdego coś miłego. Fabuła jest wciągająca - z zagadką kryminalną w tle, język dowcipny, naszpikowany przekleństwami, bohaterowie śmieszni i straszni zarazem. Na pierwszym planie - stary, przyklejony do butelki z bimbrem Mick (Jan Kociniak). Czasem na ten bimber i ploty wpadnie do niego Maryjohnny, miejscowa dewotka (Teresa Budzisz-Krzyżanowska), albo któryś z jej wnuków. Czas i bimber płyną szerokim strumieniem. Do momentu, gdy Mick, jak co roku, dostanie od księdza zlecenie ekshumowania kolejnej partii ludzkich szczątków z "przeludnionego" cmentarza. Tym razem wśród nich b
Tytuł oryginalny
Smutek irlandzkiej prowincji
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 46/18.11