"Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" w reż. Michała Kotańskiego w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Bożena Szal-Truszkowska w Ziemi Kaliskiej.
Nie ma nic smutniejszego na scenie niż nieudana komedia, burleska czy farsa. Nieudaną tragedię da się jeszcze jakoś przeżyć, bo skoro człowiek dobrowolnie i świadomie wybiera się do teatru zgłębiać ludzkie cierpienia czy życiowe dramaty, jeszcze jedna porażka - zwłaszcza artystyczna - raczej go nie dobije. Jeśli jednak oczekuje od artystów godziwej porcji dobrego humoru, która ma go oderwać choć na jeden wieczór od szarej rzeczywistości lub przynajmniej uczynić ją znośniejszą, a ogląda na scenie totalną klęskę, ma prawo mieć szczerze dość teatru i to na długo! W tym sezonie, który praktycznie dopiero się rozpoczyna, kaliski teatr zafundował nam "na dzień dobry" aż dwie takie porażki. Po mało zabawnej farsie Michaela Frayna "Czego nie widać" w reżyserii Pawła Okońskiego, która przynajmniej w finale zbliżała się do tego gatunku, w miniony weekend na dużej scenie odbyła się kolejna, chyba jeszcze bardziej niefortunna premiera "Opowie