Stand-up jest okrutny. Każdy błąd komika to nienawiść ze strony publiczności: "Zejdź już ze sceny, przestań nas męczyć, to jest straszne" - pisze Sebastian Łupak w Newsweeku.
W Klubie Komediowym Chłodna nie zastanawiają się, czy można żartować ze Smoleńska, księży i gejów. Zastanawiają się, jak z nich żartować. Dzień Rafała Rutkowskiego, aktora teatru Montownia, musi być piekłem, tak samo zresztą jak nasza codzienność: stanie w korkach, użeranie się z pracownikami banku, męcząca praca, małżeńskie kłopoty łóżkowe. Jednak swoją frustrację Rutkowski zamienia w humor: na scenie w Klubie Komediowym Chłodna w Warszawie żartuje z siebie, swoich kłopotów, ale też Polski i naszego "betonowego katolicyzmu". Poprawność polityczną Rutkowski ma za nic: opisując swój niemiecki piekarnik do grzanek i tostów, aktor przywołuje niemieckie "piekarniki" z II wojny światowej. Opowiada też o "waleniu w kakao" (seks analny), odchodzeniu samolotu na drugi krąg, używaniu narkotyków przez byłego senatora Krzysztofa Piesiewicza, hemoroidach Andrzeja Wajdy czy dźwięku wibratora w małżeńskim łóżku. Nie jest to na pewno monolog