W sztuce Pintera "Dobre czasy" pokazanej w Teatrze Współczesnym mamy niemal laboratoryjnie ujętą pewną metodę sztuki teatralnej jako sztuki mówionej. Polega to na tym, że mamy na scenie pozór życia zwyczajnego. Wnętrze prowincjonalnego domu, troje ludzi ubranych najzwyczajniej, z twarzami nie w maskach ani pod grubą szminką, zachowującymi się z pozoru jak najnaturalniej, z pozoru mówiących rzeczy najprostsze. Tylko że już absolutna symetryczność wnętrza zastanawia naturalistyczną wprawdzie, lecz niesamowitością. Osoby zaś sztuki mówią do siebie to, co o sobie wiedzą lub chcą żeby zostało przyjęte do wiadomości przez partnerów. Toczy się rozmowa męża z żoną i jej dawną przyjaciółką, i to tak bliską, że widać iż obie panie mają skłonności lesbijskie. Ale na tę niby normalną rozmowę składa się to wszystko, czego naprawdę w życiu się nie mówi, a przynajmniej zostaje w niedomówieniach. Tego r
Tytuł oryginalny
Smakowity kompot
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Polski nr 62