Nie ma chyba w dramaturgii drugiego równie bogatego w treści i rozległego problemowo dzieła jak "Hamlet". Stąd obfitość komentarzy, których sam wykaz potrafiłby wypełnić solidną bibliotekę. Stąd niezliczona ilość możliwych interpretacji teatralnych od Hamleta groteskowego (Wachtangow) do Hamleta egzystencjalistycznego (Barrault), od Hamleta-kazirodcy do Hamleta-działacza politycznego. Grano "Hamleta" we fraku, grały go kobiety, a obecnie w Krakowie gra go nawet kierownik literacki teatru. Każda propozycja jest - jak widzimy - możliwa do przeprowadzenia i dla każdej, choćby najbardziej ryzykownej można - od biedy - znaleźć w tekście uzasadnienie. Na tle naszej współczesności wielki spór o "Hamleta" dałby się jednak - w dużym oczywiście skrócie - sprowadzić do dwóch przeciwstawnych koncepcji. Jedną byłaby koncepcja Hamleta uwikłanego w nierozwiązalne sprzeczności bytu, koncepcja zasadniczo tragiczna, widząca życie jako coś
Tytuł oryginalny
Słuchając "Hamleta"
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski