"Romeo i Julia" w choreogr. Youri Vamosa z Ballett Deutsche Oper am Rhein w Düsseldorfie na X Krakowskiej Wiośnie Baletowej. Ocenia Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Tutaj gest otwiera przejścia do labiryntów Werony i gest przejścia zamyka. Romeo dłonią popycha powietrze - rozsuwają się tiule w półokrągłych arkadach wokół czarnego placu. Jaki jest tynk miasta? Pomarszczona, lśniąca skóra czarnego olbrzyma bez początku, bez końca, bez twarzy, bez oczu, bez słów. Teraz Julia przytula policzek do pustki placu - i wracają tiule w pasaże wiodące ku konstelacjom cienistych jam za plecami fasad. Odejścia mglistych zasłon, powroty zasłon, odejścia, powroty, odejścia, powroty... Powolny oddech obojętnego olbrzyma? Może więc jest odwrotnie - może to wciąż to samo miasto, już tyleż realne, co mityczne, miasto z opowieści, wciąż od nowa wypluwa gesty ludzi wciąż nowych? Wdech - skok dłoni świeżego Romea? Wydech - dryf policzka świeżej Julii? Pytam, bo przecież arcyromans Szekspira ludzkość tyle razy już sobie opowiedziała, że możliwe, iż na amen wszedł on nam w krew. Możliwe, że opowieść o miłości