"Geniusz w golfie" w reż. Weroniki Szczawińskiej w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Szymon Spichalski.
czy raczej słowa, słowa, słowa, słowa. Punktem wyjścia dla spektaklu Szczawińskiej są bowiem ,,szczątki" po Swinarskim. Czyli - co nam zostało po słynnym reżyserze? Trzeba przy tym dodać, że inscenizatora nie interesuje tyle biografia twórcy ,,Dziadów", co mechanizm tworzenia pamięci o nim. I dlatego przestrzeń sceniczna zostaje rozciągnięta od szatni aż do foyer przed salą Modrzejewskiej. Najpierw pojawia się Beata Paluch z gwizdkiem (czy to, aluzja do listopadowej awantury?). Widzowie zostają potem wprowadzeni na piętro. Tutaj szóstka aktorów wyśpiewuje słowa ,,Konradzie, nastrój mnie", przy fortepianowym akompaniamencie Krzysztofa Kaliskiego. Ten zabieg idealnie pokazuje ogólny zamysł całego przedstawienia. Szczawińska odwołuje się ironicznie do postrzegania Swinarskiego jako swoistego guru. Aktorzy zawierzają mu się bezgranicznie, bo przecież - parafrazując Witolda G. - ,,wielkim reżyserem był". Rzucają się niczym w spazmach, jakby szuk