Już od dwóch tygodni na Małej Scenie Teatru Wyspiańskiego grana jest "Czarna Magia", sztuka adaptowana wątkach powieści Michała Bułhakowa pt. "Mistrz i Małgorzata". Świetny spektakl, w lwiej części jest zasługą reżysera, a zarazem autora scenariusza Piotra Paradowskiego i jego asystenta Henryka Tarczykuwskiego, tudzież znakomitej scenografii, projektowanej przez Barbarę Stopkę. Wykonawcy: Emir Buczacki, Maciej Szary, Bogumiła Murzyńska, Elżbieta Gorzycka, Janusz Ostrowski, Piotr Różański, Marek Kondrat, Krzysztof Kolberger, Jan Bógdoł, Ewa Dałkowska, Tomasz Marzecki, Henryk Tarczykowski, Elżbieta Bajon sumiennie wywiązali się ze swoich zadań, ale wyróżnić - choć to dla aktorów bardzo przecież ważne i miłe - nie mogę nikogo. Po prostu dlatego, że "Czarna Magia" nie jest sztuką z tych, pisanych "dla aktora" i nie zawiera elementów umożliwiających stworzenia wybitnej kreacji.
Michał Bułhakow to postać fascynująca. Abstrahując od inności warsztatu twórczego, przypomina nieco naszego Boya-Żeleńskiego. Także lekarz z zawodu, jako literat nie liniał łatwego życia. Jak każdy zresztą twórca, którego działa traktują o ponadczasowych wartościach, takich jak dobro i moralność. To już chyba jest historyczną prawidłowością, że twórczość kontrowersyjna przynosi swoim autorom mniej za życia zaszczytów, niż dworska. Ot np. świetna opowieść Bułhakowa "Życie pana Moliera", napisana w 1933 roku, ukazująca brak miejsca dla prawdziwej sztuki za rządów despotycznej moralności, doczekała się publikacji dopiero w 1962 roku. Dzieło pisarza "Mistrz i Małgorzata" wydano dopiero w latach 1966-67. Polski przekład Ireny Lewandowskiej i Witolda Dąbrowskiego ukazał się W 1970 roku i zniknął z półek księgarskich błyskawicznie. Powieść ta wiąże trzy podstawowe wątki: historyczno - legendarny (starożytna. Judea), współczesno-