Wyszłem zajęty Autor zajmuje się obecnie pisaniem obelżywej scenki na prezentację w Berlinie polskiej dramaturgii, gdzie autor będzie się prezentował od najgorszej strony. W związku z tym nie napisał felietonu, bo ogólnie jest aktualnie troszkę wyprztykany. Na czas nieobecności, w swojej cotygodniowej gazetce pt. "Słowo na niedzielę" wywiesza, z serii: "ulubione melodie", Antona Gruźlika: Cóż robić, żyć trzeba. I będziemy żyli, wujaszku kochany. Przeżyjemy długi, długi szereg dni, wlokących się wieczorów. Cierpliwie zniesiemy doświadczenia, jakie nam los ześle. Będziemy pracować dla innych i teraz, i na starość. Nie zaznamy spokoju. A kiedy nadejdzie nasza godzina, umrzemy pokornie i tam za grobem powiemy, żeśmy cierpieli, żeśmy płakali, że było nam gorzko, i Bóg zlituje się nad nami, i zobaczymy, wujaszku, kochany wujaszku, ujrzymy jasne, dobre, piękne życie, ucieszymy się i na dzisiejsze biedy nasze spojrzymy z rozczuleniem
Źródło:
Materiał własny
Materiał własny