200 lat temu urodził się nasz wieszcz. Co z tym począć? Oto parę pomysłów z okazji Roku Słowackiego. Okoliczność jest poważna, wypada zatem zacząć po bożemu: 4 września 200 lat temu o siódmej wieczorem urodził się w Krzemieńcu Juliusz Słowacki. Zaznaczyć trzeba - dla ścisłości - że wedle obowiązującego wówczas kalendarza starego stylu nasz 4 września był 23 sierpnia i tego właśnie dnia poeta obchodził swoje urodziny - pisze Marcin Sendecki w Przekroju.
Mamy więc, jak przystało, oficjalnie ogłoszony Rok Słowackiego, zasadniczo dość niemrawy, jeśli chodzi o natężenie związanych z nim wydarzeń - i chyba bledszy w porównaniu z takimż oficjalnym "rokiem" w 1999 (w 150. rocznicę śmierci i 190. urodzin), którego zresztą nikt już nie pamięta. Nic dziwnego, nie wiadomo przecież, co dziś począć z romantycznym poetą. Nie da się go wykorzystywać tak, jak ze zmiennym szczęściem postępujemy z Chopinem - eksportowo i wizerunkowo. Nie ma - i chyba być nie może - przekładów, które oddałyby kunszt językowej machiny Juliusza i miałyby szansę wryć się w świadomość obcojęzycznej publiczności, nawet gdyby jakąkolwiek publiczność podniecały jeszcze wiersze pisane dawno temu w dziwacznym narzeczu. W kraju zaś szkolna dziatwa atakowana jest podwójnym komunikatem, że poeta "wielkim był" - najpierw podawanym w dobrej wierze, potem szyderczo obśmiewanym przez Gombrowicza, który też "wielkim był", więc rz