Naprawdę współczesne czytanie i inscenizowanie tekstów Juliusza Słowackiego polega paradoksalnie na eksplorowaniu tego, co wydaje się najbardziej obce, najbardziej niezrozumiałe, najbardziej niedzisiejsze, co w pierwszej kolejności chcemy odsunąć jako przeszkodę, błąd, martwicę - pisze prof. Dariusz Kosiński, jeden z inspiratorów projektu "Słowacki. Dramaty wszystkie", którego inauguracja odbędzie się dzisiaj o godz. 19 w Instytucie Teatralnym w Warszawie.
O współczesności i aktualności Słowackiego mówi się od dawna, poszukując jej śladów i znaków na różne sposoby z tak wielkim zapałem, jakby była ona jakimś wyjątkowym tytułem do chwały, najwyższą wartością decydującą o tym, czy pisarz jest godzien, byśmy się nim zajmowali. Co ciekawe, walczymy o ową współczesność tym gwałtowniej i szukamy jej tym bardziej zażarcie, im gorzej myślimy o "naszych czasach" i im marniejsze wydaje nam się hic et nunc. Skoro współczesność, jak sądzi przecież wielu, jest wyjątkowo podła, to czy tytułem do sławy nie powinna być raczej niewspółczesność? Czy zamiast odkrywać bliskość, nie powinniśmy raczej skoncentrować się na tym, co odległe, czego nie rozumiemy, co wydaje nam się dziwaczne? W przypadku Słowackiego takie odwrócenie relacji wydaje się szczególnie potrzebne. Autor "Kordiana", pogrzebany na cmentarzysku martwych gestów i dla bezpieczeństwa przebity osikowym kołkiem spisu szkolnych lek