"Balladyna" w reż. Artura Tyszkiewicza w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Ewelina Godlewska w Dwutygodniku Stronie Kultury.
"Balladyna" Tyszkiewicza rozczarowuje. W świetle tego, jak nowocześnie może brzmieć Słowacki - choćby w projekcie Instytutu Teatralnego - zadziwia sztampowość i nijakość tego przedstawienia Trzydzieści pięć lat temu miała miejsce jedna z ważniejszych i pamiętnych dyskusji tyczących recepcji teatralnej dzieł Juliusza Słowackiego. Toczyła się ona wokół inscenizacji "Balladyny" w reżyserii Adama Hanuszkiewicza w Teatrze Narodowym (premiera 7 lutego 1974), a jej główne pytanie brzmiało: czy dramat Słowackiego może opowiadać o współczesności? Z ówczesnych dysput i wspomnień o spektaklu, czy raczej jego legendy, przetrwała głównie kwestia motorów marki Honda, na których jeździła Goplana i jej świta. Tym bardziej warto o tym przypomnieć, gdyż były one nie tylko teatralną atrakcją i sensacją, ale integralnym elementem reżyserskiej wizji, która - nawet jeśli można oskarżyć ją o efekciarstwo - stała się punktem wyjścia dla ciekawyc