Słowacki żył w epoce patriarchatu, a jednak jego ujęcie historii Cencich zaskakuje - podobnie jak realizacja Farugi/Sztarbowskiego, konsekwentnie podnosząca poziom adrenaliny na widowni - pisze Agata Diduszko-Zyglewska w Dwutygodniku. Stronie Kultury.
Rodziną Cencich zajmowali się Shelley, Stendhal, Artaud ("Rodzina Cencich" była pierwszym i ostatnim spektaklem jego Teatru Okrucieństwa!), a nawet David Lynch. Portret Beatrix Cenci pędzla Guido Reniego można wciąż oglądać w rzymskim Pałacu Barberinich. Nic dziwnego, że ta historia zaintrygowała też Słowackiego, który żyjąc w Paryżu na marginesie dusznego światka polskich twórców emigracyjnych (bo jako antyklerykał i duchowy grabarz idei mesjanistycznej nie mógł tam znaleźć swojego miejsca), łapczywie zaczytywał się europejską literaturą i czerpał inspiracje z całego dziedzictwa naszego kręgu kulturowego, nie zamykając się w więzieniu "sprawy polskiej". Słowacki żył w epoce niepodważalnego patriarchalizmu, a jednak jego ujęcie historii Cencich zaskakuje świeżością. Przyjęta przez niego perspektywa nie przystaje do realiów epoki - i być może dlatego nie pomogła mu zdobyć uznania wśród współczesnych (zresztą nowatorstwo i indy