- Moja działdowska prowincja uchroniła mnie przed teatrem, ale odbiłem sobie na studiach. Chodziłem nieustannie i wszędzie. Byłem nawet przez rok bileterem w Teatrze Studio za czasów Zbigniewa Brzozy - z reżyserem Radosławem Rychcikiem rozmawia Mike Urbaniak.
MU: Czy wyście powariowali? Wszyscy robią teraz "Dziady"! RR: - Szaleństwo nie ma tu nic do rzeczy, chodzi o kasę. Ministerstwo Kultury ogłosiło konkurs "Klasyka żywa" i się zaczęło. Robi się to, na co są pieniądze. Chciałem robić w Teatrze Nowym w Poznaniu "Taksówkarza", ale skoro jest zapotrzebowanie na polską klasykę, to trzeba było walnąć z grubej rury - stąd "Dziady". MU: A sam z siebie nie myślałeś o wyreżyserowaniu "Dziadów"? RR: - Nie, przynajmniej nie teraz. Myślałem o nich jako o czymś na kiedyś. MU: Dlaczego? RR: - Bo może jeszcze za wcześnie, nie ten moment. Poza tym podobałem się sobie w tej aspiracji, bo to oznaczało, że mam przed czymś respekt. Nasze romantyczne arcydzieło jest koszmarem polskich uczniów, którzy katowani są przez nauczycieli jednymi słusznymi interpretacjami i uczą się na pamięć fragmentów utworu. Ty w szkole też byłeś torturowany na lekcjach polskiego? - Ja byłem jednak zawsze trochę inny. Nikt mn