Jak zwykle zgadzam się z Boyem i za jego wskazówką radzę, aby widzowie tej "słonecznej" komedii Fredry przyszli do teatru "niewinni jako zwierzęta w raju", nie szukali co autor chciał a czego nie chciał w niej powiedzieć, a tylko wzięli ją taką, jaką się wydaje i niewątpliwie jest - to znaczy wyśmienitą zabawą. Profesor Kucharski, badacz Fredry odwracający jego twórczość do góry podszewką, nie zawsze szczerym złotem tkaną, twierdził, że Jowialski to nie jest jowialny, miły staruszek, sypiący przysłowia i zabawne facecje jak błyszczące klejnociki, ale to bezmyślne zwierzę, inercją i ograniczeniem mające symbolizować upadek moralny i umysłowy szlachty po upadku powstania listopadowego. Według Kucharskiego "Pan Jowialski" to już nie molierowska komedia typów, ale komedia społeczna, ba! satyra na wegetującą, gnijącą warstwę, którą opiewa. Nad taką interpretacją utworu, jak pisze Boy, zaciążyła prawdopodo
Tytuł oryginalny
Słoneczna komedia czy dokument marazmu?
Źródło:
Materiał nadesłany
Tydzień Polski (Londyn)