"Słomkowy kapelusz" Egugene'a Labiche'a w reż. Pawła Aignera w Białostockim Teatrze Lalek. Pisze Jerzy Doroszkiewicz w Kurierze Porannym.
Świetne, momentami dwuznaczne kostiumy zaprojektował Pavel Hubicka. Paweł Aigner, reżyser, doskonale wykorzystał wiele ruchomych detali scenografii. 17 osób na scenie, z których część dosłownie dwoi się i troi, by widz miał poczucie oszałamiającej gonitwy gagów, bon motów i scen zbiorowych. "Słomkowy kapelusz" rozbawi nie tylko koneserów teatru. W tej sztuce, matce wszystkich fars, wszystko będzie stało na głowie. Od pierwszej, wręcz cyrkowej sceny, Paweł Aigner, czyli reżyser daje widzom do zrozumienia, by nie traktowali "Słomkowego kapelusza" serio, tylko pozwolili się ponieść fali pikantnego humoru. I owa fala rusza od umizgów Feliksa do Wirginii. Prowincjusze na służbie u państwa w Paryżu (śpiewający i tańczący Kamila Wróbel i Mateusz Smaczny) poczynają sobie równie swawolnie, jak ich mocodawcy. Właściwie równie swawolnie, co koń, który był zeżarł kapelusz wiarołomnej Eleonory podczas schadzki z ognistym huzarem, jakimś pół-