"Miłość do trzech pomarańczy" w reż. Michała Znanieckiego w Operze Krakowskiej w Krakowie. Pisze Magda Huzarska-Szumiec w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Lubię niejednoznaczne smaki, a taki bez wątpienia ma pomarańcza. Pewnie przez to, że przez pierwszą warstwę jej słodyczy przebija delikatna gorycz skórki. Domyślam się, że podobne doznania ważne są dla Michała Znanieckiego, który zrealizował niewystawiany dotąd w Polsce utwór Siergieja Prokofiewa "Miłość do trzech pomarańczy". Po obejrzeniu go w Operze Krakowskiej nie mam wątpliwości, że w niesamowitej muzyce rosyjskiego kompozytora znalazł on całą gamę smaków i zapachów, od tych bardzo przyjemnych, po te aż nadto niepokojące. Z pomocą scenografa Luigiego Scoglia wyczarował na scenie atrakcyjny, inspirowany wieloma gatunkami sztuki świat, od którego nie można oderwać oczu. A wszystko ma swój początek w moskiewskim domu starców, gdzie siedzący na wózkach inwalidzkich chór staruszków domaga się rozrywki, której nie może im już dostarczyć zepsuty telewizor. Ponieważ jedni pensjonariusze życzą sobie farsy, a drudzy tragedii, sanitarius