EN

25.07.2011 Wersja do druku

Sławek

Telefon. Miły kobiecy głos: "Tu Kasia, córka Sławka Glińskiego. Czy nie mógłby pan napisać krótkiego wspomnienia o ojcu? Tak o nim wszyscy zapomnieli". To racja. Aktorzy świecą blaskiem gwiazd za życia, po śmierci blask przygasa - pisze Andrzej Łapicki w Rzeczpospolitej.

Sławek - o dziwnym imieniu Wieńczysław - był gwiazdą. Urodził się, aby być aktorem. Kiedy go zobaczył Michał Melina, człowiek doświadczony, dyrektor warszawskiego Teatru Współczesnego, powiedział: "Niech pan spojrzy, to jest twarz aktora. Może grać wszystko - od Hamleta do Gucia". Moim zdaniem był najzdolniejszy z naszego pokolenia. Prawie urodził się w teatrze - jego ojciec, Edward Szupelak-Gliński, był aktorem. Sławek debiutował jeszcze przed wojną, jako Podchorąży w "Nocy listopadowej" w Polskim. W czasie okupacji chadzał na nasze zajęcia w tajnym PIST. Chadzał, bo stykaliśmy się rzadko, był w innej grupie. W tym czasie ojciec mu zachorował, więc złamał bojkot i zagrał w teatrze. Tłumaczył mi - "przynajmniej zdążyłem zagrać z Junoszą-Stępowskim". Rzeczywiście, okazja jedyna, bo w kilka tygodni potem Junoszę zastrzelono. Spektakl, w którym mieli okazję stanąć obok siebie na scenie, to "Głupi Jakub" Rittnera wystawiony w warszawskim

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Sławek

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 170/23.07 (dodatek)

Autor:

Andrzej Łapicki

Data:

25.07.2011