"Zwyczajne szaleństwa" w reż. Elżbiety Czaplińskiej-Mrozek w PWST we Wrocławiu. Pisze Krzysztof Kucharski w Polsce Gazecie Wrocławskiej.
"Zwyczajne szaleństwa" to mądra, dowcipnie napisana i zarazem smutna sztuka Petra Zelenki, która w powodzeniem grana jest od czterech lat w wielu polskich teatrach. Wrocławska inscenizacja jest, jesli dobrze policzyłem, dziesiątą premierą w naszym kraju. To diagnoza współczesnego społeczeństwa. Chorego na zwyczajność, czyli na pragnienie miłości, stabilizacji, potrzebę partnerstwa, wrażliwości, fantazji i wiele podobnych plag. Pozornie wydaje się samograjem. Siła sztuki Zelenki polega na tym, że opowiada ona o zwyczajnych ludziach, a w szkolnym przedstawieniu zrobiono z nich wariatów, którzy biegają, szamoczą się i krzyczą bez sensu. Czasami jakby nawet nie rozumiejąc, co znaczą te zdania i słowa, które wykrzykują. W tym chaosie i zgiełku studenci dyplomanci do spółki z ich panią pedagog i reżyser pogubili wiele językowych żartów, point i podtekstów. Zagrali się w niepotrzebnych szarżach na śmierć i nikt ich przed tym nie powstrzymał