Jeśli prawdą jest, że ośrodek TVP w Gdańsku odmówił przedłużenia licencji na materiały archiwalne, które były wykorzystane w spektaklu Krystyny Jandy "Danuta W.", to muszę powiedzieć, choć czuję się w tej sytuacji niezręcznie, że to jednak słabe jest. Wygląda na to, że w tej wojnie polsko-polskiej już nie tylko przekraczamy granice chorych emocji, ale - co może nawet bardziej znaczące - śmieszności - pisze Wojciech Majcherek na swoim blogu.
I myślę, że gdyby ludzie, którzy podejmują różne dziwne decyzje, nim to zrobią, wzięli głębszy oddech, policzyli do dziesięciu, albo co tam się robi, by nie dać się ponieść nerwom, uświadomiliby sobie może dzięki temu, że właśnie na śmieszność się narażają. Pozwalam sobie na to zwrócić uwagę, bo byłem swego czasu w jury Nagrody im. Zelwerowicza, przyznawanej przez redakcję "Teatru", którą Krystyna Janda otrzymała właśnie za monodram Danuta W. I przykro mi po prostu, że taką szkodę robi się temu znakomitemu spektaklowi. A jeszcze przecież warto pamiętać, ile razy Krystyna Janda była gościem i laureatką Festiwalu "Dwa Teatry" w Sopocie (ostatni raz w 2016 roku), którego współorganizatorem jest TVP Gdańsk. Obecnej pani dyrektor ośrodka sprawy teatru chyba nie są obce. Dlatego, jeśli pośród huku tych wojennych wystrzałów, mój głos może być słyszalny, to bym zaapelował do dyrekcji TVP Gdańsk: proszę jednak tę licencj�