"Rzeźnia" w reż. Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej na scenie Teatru Narodowego w Teatrze Małym w Warszawie. Pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.
Mrożek ma wciąż nam wiele do powiedzenia. Niestety brakuje tylko zdolnych reżyserów i aktorów, którzy podjęliby z nim dialog. To był ciekawy pomysł, aby przypomnieć "Rzeźnię" po 30 latach od prapremiery. W tej ciętej satyrze na konflikt sztuki tradycyjnej i awangardowej Mrożek nawiązywał do nieco dziś zapomnianych wiedeńskich akcjonistów, którzy pod koniec lat 60. urządzali prowokacyjne happeningi: niszczyli na scenie instrumenty muzyczne i chcieli zarzynać woły przy wtórze orkiestry symfonicznej. Bohaterem jest skrzypek, który traci wiarę w muzykę i zmienia się w wirtuoza rzeźnictwa. Zamiast smyczkiem po strunach przeciąga nożem po gardle, wykonując na scenie filharmonii "koncert na dwa woły, obuch, nóż i siekierę". Chociaż prowokacja akcjonistów wywietrzała i dziś nikt na serio nie planuje podobnych akcji, dyskusja na temat dialektyki kultury i natury jest nadal aktualna, choć przeniosła się w inne rejony. Przedstawienie w