"Wiara nadzieja miłość" w reż. Grażyny Kani w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.
Historia o bezrobotnej dziewczynie śrubokrętem opowiedziana Grażyna Kania, reżyserka z praktyką na scenach niemieckich i od niedawna polskich, ma swój styl. Powiedzmy ostrożniej: ulubiony zestaw scenicznych narzędzi. Lubi szerokie, puste płaszczyzny, zamknięte w głębi nagą ścianą, oświetlone równomiernym, matowym i mocnym światłem, w którym figurki bohaterów widoczne są zewsząd jak na patelni. Lubi plakatowe, wyraziste kostiumy. Nie psychologizuje i nie bawi się w niuanse. Woli krzyk, ekspresję, jaskrawe, niekiedy groteskowe efekty, mocne puenty, sformalizowane aktorstwo. Niepodobna odmówić jej konsekwencji. Co jest bezwzględną zaletą tylko na pierwszy rzut oka. Nie sposób bowiem całego dorobku dramatycznego ludzkości otwierać jednym śrubokrętem. Dyżurna skrzynka narzędziowa doskonale posłużyła realizacjom "Beczki prochu" Dukovskiego (Teatr Wybrzeże) czy "Krwi" Belbela (Polski w Poznaniu) - ostre teksty demaskujące zakłamanie, gruboskórn