Słyszałem, że spektakl "Studia 63" był przedmiotem grubej, pryncypialnej krytyki, jako nie masowy, niekomunikatywny i bez pozytywnowydźwiękowy. Na pewno takim był, ale... dobrze, że nam go pokazano. Dobrze, że obejrzało go sobie ileś tam milionów widzów, choćby nawet mieli dramy Różewicza nie zrozumieć, albo błędnie ją pojąć. Był to eksperyment, jeden z tych, które - jak się domyślam - są celem owego "Studia 63". Jeśli zaś decydujemy się na eksperymenty, to musimy zdać sobie sprawę z tego, że główną cechą eksperymentu jest niepewność ostatecznego rezultatu. Trudno zresztą powiedzieć, że "Świadkowie" okazali się niewypałem. Dwa elementy tego przedstawienia były na pewno świetne: aktorstwo i reżyseria. I myślę, że masowy widz przede wszystkim na to właśnie zwrócił uwagę, nie zaprzątając sobie zbytnio głowy trudną i nieoryginalną filozofią Różewicza. Powie ktoś, że do takich eksperymentów wystarczy mała salka "Ateneum",
Tytuł oryginalny
Skrzynka białego człowieka
Źródło:
Materiał nadesłany
Przegląd Kulturalny nr 6