- Wiesz, co jest przerażające? Że wielu ludzi, którzy mają dziś katastroficzne lęki, tak naprawdę skrycie tęskni za końcem wszystkiego. Wyczuwają w wielkiej katastrofie coś wzniosłego i niosącego ulgę. A wiesz, dlaczego tak czują? Bo żyją w jednowymiarowym, hermetycznym, do bólu przewidywalnym świecie i mają go potąd. Z Piotrem Augustyniakiem, filozofem i dramaturgiem, rozmawia Maciej Stroiński w Przekroju.
Maciej Stroiński: Ty - filozof, profesor, poważny myśliciel, a lądujesz w teatrze. Szkoda Cię na takie bagno! Jak to się w ogóle stało i kto Ci to zrobił? Piotr Augustyniak: Jak wszystkiemu w tym kraju, winny jest oczywiście Donald Tusk. Bo ja się u niego, czyli w założonym przez niego "Przeglądzie Politycznym", pod skrzydłami znakomitego redaktora Wojciecha Dudy, wprawiałem w fachu eseisty. Eseje szły regularnie w stałej rubryce "Fenomenologia ducha polskiego". Potem ten cykl ukazał się w Znaku jako książka pt. "Homo polacus". Książkę przeczytało parę mądrych osób ze świata kultury, poznało mnie z kilkoma innymi mądrymi osobami, a wśród nich był nowohucki szaman, Bartosz Szydłowski, dyrektor Teatru Łaźnia Nowa. Szybko złapaliśmy dobry kontakt i Bartek wciągnął mnie do "Słowaka", gdzie właśnie razem z Krzysztofem Głuchowskim obejmował kierownictwo. Tak to z grubsza wyglądało od strony zewnętrznych okoliczności. Od wewnątrz było ta