"Udręka życia" w reż. Iwony Kempy w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Lewiwa (Anna Tomaszewska) i Jona Popoch (Tomasz Międzik) w ogromnym łożu z białą pościelą, nieruchomi, o oczach otwartych jak oczy zwłok, czekające na ruch palców dobrych bliźnich. Anioł stróż małżeńskiego szczęścia już przy nich nie stoi. Od boleśnie wielu lat, ani rano, ani we dnie, ani późno w nocy, kiedy sen daleko, a pod nieruchomą czernią sufitu pęcznieją w gardłach złe słowa. Nigdy nie był ku pomocy, a jeśli, to po trzydziestu latach bycia razem Lewiwa i Jona nie mają sił pamiętać anielskich świtów, obiadów, snów. Tej nocy młodzieniec o wielkich, białych skrzydłach jest jak zwykle daleko. Z tyłu sceny, w kącie, z wiolonczelą między udami siedzi na krześle i czeka, aż w bieli na łożu rozpocznie się rytuał wściekłości - czeka, by zagrać wściekłości coś ładnego. Jest niczym taper. Ale seans nie będzie niemy. Nie jest niemy, ni czarno-biały, lecz po godzinie, gdy kończy się wyreżyserowana przez Iwonę Kempę "Ud