Na pierwszy rzut oka Bałałajkin przypomina Chlestakowa. Zwłaszcza gdy opowiada, jak ciepłym foczym sadłem przykleił sobie na powrót odmrożony nos. Łże wówczas bez zająknienia, z polotem, niczym Gogolowski bohater w słynnej scenie opowieści o upojnych sukcesach w petersburskich salonach. Te uskrzydlone fantazją łgarstwa brzmią wręcz absurdalnie. Ale na tym chyba koniec oczywistych podobieństw. Bałałajkin, zwłaszcza w oryginale, w "Idylli współczesnej" - bywa prawie groźny. Z cynizmem podejmuje się najróżniejszych łajdactw, które stanowią jego profesję. Brak mu przy tym i lekkości, i wdzięku. W porównaniu z nim Chlestakow jest śmieszny, a na pewno niegroźny, zaś do łotrostw skłania go raczej głupota otoczenia niż własne wyrachowanie i spryt. Bałałajkin w interpretacji Marka Bargiełowskiego w Teatrze Dramatycznym jest właśnie sprytny i pełen służalczości. To szczwany lis, który zjawia się w samą porę tam, gdzie go
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr 23