Głównym odkryciem pierwszego tygodnia prób (w sumie mamy trzy) jest to, że dokumenty historyczne to jednak nie jest dobrze napisany dramat - pisze w felietonie dla e-teatru Michał Zadara.
Problemy widoczne po tygodniu: 1. Dokumenty to nie dramat Głównym odkryciem pierwszego tygodnia prób (w sumie mamy trzy) jest to, że dokumenty historyczne to jednak nie dobrze napisany dramat. Po ułożeniu tych wszystkich dokumentów, którymi dysponujemy, w pięć sekwencji (5 aktów), nie mamy do czynienia z ciekawą sztuką, lecz z ciągiem dokumentów, wypowiadanych przez aktorów. Co zrobić z tymi dokumentami, żeby słuchanie ich było zajmujące? Oczywiście historia, jaką opowiadają, jest zajmująca - tyle że, przy symultanicznym montażu, w którym równocześnie grane są dwa lub trzy wydarzenia w różnych częściach sali, nie sposób tę historię prześledzić. Widz nie ma szans dowiedzieć się, jaką historię te dokumenty opowiadają. Sama historia nie staje się więc zajmująca, ponieważ nie da się śledzić fabuły. 2. Sens Jest to na pewno rzecz o dystansie, o przepaści właściwie, jaka dzieli tych, co walczą, zabijają i giną, od tych, co d