"Śpiewniczek upiornych kantyczek" w reż. Jerzego Satanowskiego w Teatrze Na Woli w Warszawie podczas przeglądu Komedie Lata. Pisze INC [Iza Natasza Czapska] w Życiu Warszawy.
Jerzy Satanowski ma dobrą rękę do muzycznych przedstawień. Jednak "Kantyczki" trudno nazwać przedstawieniem. To składanka dla mało obytych z polską piosenką. Lato. Duchota. Robić się nie chce. Przykładem takiej letniej niemocy jest "Śpiewniczek upiornych kantyczek", który po innych spektaklach Satanowskiego - np. wzruszającej "Rodzinie Dreptaków" - sprawia zawód. Nie może go sprawić jedynie tym widzom, którym wszystko jedno, kto i jak śpiewa piosenki Przybory i Wasowskiego, Wysockiego czy Zembatego. Jeśli komuś ganz egal jak po kanonicznym wykonaniu "Ballady z trupem" przez Bronisława Pawlika śpiewa ją Paweł Tucholski, i że wychodzi mu równie blado "Dziecię tkaczy" (niegdyś w repertuarze Wiesława Michnikowskiego), to "Śpiewniczek" go zadowoli. Jeśli ktoś nie pamięta z jakim wdziękiem śpiewał niegdyś "Stroicielu, nastrój ten instrument, bo dostanę rozstroju nerwowego" Zbigniew Zamachowski, a "Dziewicę Anastazję" Barbara Krafftówna -