- Teatr zmienił się przez ostatnie ćwierć wieku. Pojawiła się nowa myśl teatrologiczna, jak ja to nazywam, która mnie niepokoi. Budzi mój sprzeciw. Jest kontrowersyjna. Młodzi są dzisiaj nie do końca świadomi teatru, przynajmniej tego klasycznego. Są dosyć agresywni, potrafią być aroganccy - mówi PIOTR FRONCZEWSKI, aktor Teatru Ateneum w Warszawie.
PIOTR FRONCZEWSKI o tym, jak nastroiła go natura, co Hanna Banaszak sądzi o jego śpiewie i czemu nie gra w filmach. Niedawno zadebiutował Pan w teatrze jako reżyser. Nowa funkcja odmładza czy może przysparza siwych włosów? - To ciężka robota, kiedy próbuje się równocześnie reżyserować i grać. Reżyser, który jest w środku sztuki również jako aktor, inaczej to wszystko widzi niż reżyser siedzący na widowni, po drugiej stronie rampy. A do tego jeszcze tekst jest niesłychanie wymagający. To przecież "Ja, Feuerbach" Tankreda Dorsta. Przed laty była to rola popisowa Tadeusza Łomnickiego. Ten fakt nie był dla Pana obciążeniem? - Tadzio nie jest obciążeniem. Ja zresztą tamtego spektaklu nie pamiętam. Widziałem tylko wersję telewizyjną w reżyserii Jurka Gruzy. I zaryzykowałbym stwierdzenie, że to było inne aktorstwo. Tadeusz zagrał bardziej "Ja, Łomnicki", niż "Ja, Feuerbach". Dlaczego Pan wybrał tę sztukę? - Bo to tekst brzem