"West Side Story" w reż. Laco Adamika w Teatrze Rozrywki w Chorzowie gościnnie w warszawskim Teatrze Polskim. Pisze Piotr Sarzyński w Polityce.
Chyba żaden gatunek muzyczny nie starzeje się tak szybko jak musical, nic więc dziwnego, że rodzi się pokusa uwspółcześniania. Pokusie owej nie oparli się także twórcy musicalu "West Side Story", wystawionego na deskach Teatru Rozrywki w Chorzowie, a pokazanego ostatnio gościnnie na scenie warszawskiego Teatru Polskiego. Tym bardziej że historia rywalizacji dwóch nowojorskich młodocianych gangów, wedle współczesnych chuligańskich standardów, nie wstrząsa tak, jak przed półwiekiem. Konfliktowi towarzyszy więc scenografia jednoznacznie kojarząca się z boiskiem piłkarskim (trybuny, stadionowe oświetlenie), a planowanie bijatyki przypomina tzw. ustawkę kiboli. Nowe tłumaczenie Romana Kołakowskiego sprawnie naśladuje język dzisiejszej ulicy. Reżyser Laco Adamik ciekawie przełamał konwencję; o ile gang Jetów, to nikt inny jak współcześni polscy skini, o tyle Ich konkurenci z Sharków nadal tkwią w estetyce etnicznej subkultury sprzed pięćdziesię