Sądziłam, że pomysł zagrania "Ballady o tamtych dniach" Stefanii Grodzieńskiej i Jerzego Jurandota sprawdzi się na scenie Teatru Dramatycznego w Gdyni. Jest to bowiem sztuka dla szerokiej publiczności łatwa, zrozumiała, opowiada o czasach, które budzą sentymenty, wyciskają łzy wzruszenia z oczu. Oparta jest na wspomnieniach Stefanii Grodzieńskiej - spikierki radia w wyzwolonym Lublinie i gdyby została trochę wcześniej napisana byłaby chociaż oryginalna, bo w tej chwili jest tylko powieleniem form, które teatry studenckie stosowały już prawie 20 lat temu, jest to po prostu zbiór black-out'ów: scenka słowna - gaśnie światło - wejście z piosenką. Oprócz tychże jest w sztuce mnóstwo przysłów, wątków, a nie ma żadnej dramaturgii. Jest więc grupka osób, stale ta sama wysłuchująca komunikatów przed głośnikiem, jest matka poszukująca syna, porucznik szukający dziewczyny i dziewczyna szukająca porucznika - ze związku z tymi postaciami nastę
Tytuł oryginalny
Skecze z "tamtych dni"
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Morski nr 27