PO RAZ pierwszy wrocławska publiczność zetknęła się ze sztuka Seana O'Caseya, wybitnego irlandzkiego pisarza, zaliczanego do największych dramaturgów naszego stulecia, choć niewspółmiernie do tej opinii rzadko jego utwory trafiają na deski sceniczne. Zdaje się, że wrocławskie przedstawienie "Szkarłatnego pyłu" trochę tłumaczy ten paradoks. O'Casey stawia realizatorom niezwykle trudne wymogi. Operuje tak bogatym wachlarzem barw, nastrojów i poetyk, że trudno znaleźć sceniczny wspólny mianownik dla nich i zbudować mniej więcej jednorodne przedstawienie. Coś, co sprawdza się w fragmentach groteskowych, zaczyna wadzić w partiach lirycznych, coś, co "siedzi" w naturalizmie, zaczyna kłuć, gdy na pierwszy plan wysuwa się poezja. I tak dalej, i tak dalej. Cały dramat można, a dziś zapewne i należy potraktować jako wielką metaforę. Bo cóż w końcu realistycznego niesie jego fabułka? Lekką i dość tanią komedyjkę o dwu podstarzałych,
Tytuł oryginalny
Skecze w prawdziwym deszczu
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Robotnicza nr 76