"Skrzypek na dachu" w reż. Emilia Wesołowskiego w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Martyna Pietras w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Świetne sceny zespołowe, dobra współpraca na scenie i część niewykorzystanych pomysłów aktorskich - tak można w skrócie podsumować najnowszą premierę "Skrzypka na dachu" w operze. Tym tytułem pożegnał się z poznańską publicznością dotychczasowy szef Teatru Wielkiego - Sławomir Pietras. "Skrzypek" powrócił na deski Teatru Wielkiego po 25 latach. Powrócił dość efektownie, choć nie odkrywczo - zarówno pod względem scenograficznym, jak i wykonawczym. Scenografia Ryszarda Kai sugestywnie przedstawiła biedną wioskę w carskiej Rosji początku XX wieku. Drewniane domy z tyłu sceny wznosiły się po sam sufit, tworząc tło dla zmieniających się przestrzeni, m.in. podwórza domu Tewjego, jego sypialni czy karczmy Mordki. Wiejski krajobraz tętnił codziennym życiem dzięki wykonawcom - a ci spisali się dość dobrze. Musical jest formą lżejszą niż opera - rządzi się własnymi prawami. Znajdują się w nim dialogi mówione, wiele scen taneczny