"Western" Artura Pałygi w reż. Roberta Talarczyka i Rafała Urbackiego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Michał Centkowski w Newsweeku.
Lejtmotywem ostatnich sezonów katowickiego Teatru im. Wyspiańskiego są Ślązacy oraz Indianie! Najlepiej w jednym spektaklu. Wyobraźmy sobie, jak mógłby wyglądać współczesny western o śląskich pionierach zdobywających Teksas: swobodne aktorstwo, gra konwencją, efektowne strzelaniny, szalone tempo. Niestety, tego wszystkiego w "Westernie" według Artura Pałygi w reżyserii Roberta Talarczyka i Rafała Urbackiego zabrakło. Nie zabrakło w nim natomiast obowiązkowego zestawu rzewnych przypowieści o tym, jak ciężkie były kufry, w których mieszkańcy Górnego Śląska przewieźli do Ameryki całe tony cepelii i jak trudno było nauczyć się angielskiego. Są też rubaszne żarty z nieporadności śląskich chopów oraz rezolutności ich małżonek, zbiorowe modły i wspólne zaśpiewy, słowem, wszystkie te do bólu zużyte chwyty. I nic tu już pomóc nie mogła niezła muzyka Przemysława Sokoła czy nawet dowcipna Hedwig w wykonaniu Anny Kadulskiej.