Spotkałem się niedawno z opinią, że właściwie to "Sztukmistrz z Lublina" ma już swoją dobrą markę. Teatr Współczesny we Wrocławiu stał się głośny, odwiedzany, bez Teatru Współczesnego ze "Sztukmistrzem z Lublina" to jakby w mieście sztuki teatralnej nie było. Ba! Pewien człowiek obeznany z mechanizmami giełdy artystycznej powiada, że trzeba umieć się reklamować. I oto mamy skandal. Nie wiadomo na dobrą sprawę, ile w tym skandalu autoreklamy, a ile konieczności życiowej, faktem jest, że przez niemal tydzień Wrocław, a także cały teatralny kraj, żył problemem "Sztukmistrza", jako że artyści wyjechali z tym spektaklem na Zachód, gdzie mieli podobno grać w języku angielskim. Co się potem zaczęło dziać, wszelkie wyobrażenia przechodzi. Artyści istotnie wyjechali, zapowiadając już przed podróżą, że jadą po sukces, ale nikt nie wiedział, że sukces przerodzi się w dramatyczne ożywienie, niemal o skali międzynarodowej. Zaraz po
Tytuł oryginalny
Skandale i szczyt biurokracji (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Opole nr 3