W przedpremierowej wypowiedzi na naszych łamach reżyser Waldemar Matuszewski zasygnalizował obawę (nadzieję?), że wystawienie w Tarnowie "Ścisłego nadzoru" Geneta może zbulwersować widownię i zakończyć się skandalem. W dwa tygodnie po premierze wolno chyba zaryzykować stwierdzenie, że skandalu nie będzie, a nawet, że spektakl zejdzie z afisza nie wzbudzając większego zainteresowania. Dlaczego? Z kilku powodów. Po pierwsze minęło już sporo lat od paryskich wystawień dramatów Geneta, które kończyły się publicznymi awanturami i ulicznymi protestami. A był to okres gwałtownych przemian obyczajowych, zachodzących również w sztuce, co naturalną rzeczy koleją mocno ugładziło obrazoburczość Geneta, sytuując go coraz wyraźniej po stronie historii i legendy światowego dramatu niż jego współczesności. Co tym bardziej dotyczy "Ścisłego nadzoru", że jest to jeden z wcześniejszych (1949 r.) i słabszych utworów "parszywe
Tytuł oryginalny
Skandal z brodą
Źródło:
Materiał nadesłany
Temi nr 3