Czy spektakl w teatrze operowym może dziś prowokować, a nawet oburzać? Przyzwyczailiśmy się do tego, że opera jest sztuką tak bardzo nobliwą, że nie lubimy niespodzianek. A jednak okazało się, że wybierając się na uroczystą premierę możemy zostać nagle zaatakowani formą niespotykaną, wręcz agresywną. Rzecz taka miała miejsce w Teatrze Wielkim w Łodzi. Bywalcy łódzkiej opery bardzo są przywiązani do swego teatru. W ciągu 30 lat działalności zdobył sobie on wiernych widzów, którzy uważnie śledzą kolejne przedstawienia. Z reguły pasowały one do pewnego potocznego kanonu sztuki operowej czy baletowej. I nagle tym właśnie widzom zaproponowano spektakl "Republika - rzecz publiczna" w choreografii Ewy Wycichowskiej z muzyką Grzegorza Ciechowskiego. Na scenie pojawili się tym razem członkowie jednej z najpopularniejszych aktualnie grup rockowych w Polsce - "Republiki". Do ich muzyki Ewa Wycichowska zaproponowała spektakl baletowy inspirowany Samu
Tytuł oryginalny
"Skandal" w operze
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 27