- W Krakowie zawsze poczucie wyjątkowości mieszało się z kompleksem. Krakowianie uważają, że są najlepsi, często słusznie... Ale nigdy do końca nie mają pewności, czy to prawda. I dlatego wszelkie przejawy krytyki urastają tutaj do niebotycznych rozmiarów - mówi KRZYSZTOF ORZECHOWSKI, dyrektor Teatru im. Juliusza Słowackiego w wywiadzie dla Gazety Krakowskiej.
Jak ocenia Pan stan krakowskiego teatru? - Być może panią zaskoczę, ale wysoko! Chociaż trudno w tej chwili mówić o kondycji teatru, nie tylko krakowskiego, ale polskiego w ogóle. Znaleźliśmy się wbardzo niestabilnej rzeczywistości, rozrywani przez dramatyczne niepotrzebne niepotrzebne podziały, przede wszystkim pokoleniowe. Spór młodych ze starymi istnieje od zawsze! - Ale nigdy nie był aż tak agresywny! Dzisiaj jedna i druga strona tego sporu odnosi się do siebie z niszczącą pogardą, co z sukcesem podsycają niektóre media, również branżowe. Bez skrupułów feruje się wyroki na artystów myślących inaczej i triumfalnie ogłasza ich klęskę, tworzy grupy wzajemnej adoracji, klasyfikuje teatry jako jedynie słuszne i jedynie niesłuszne. Szkoda, bo w innej, zdrowszej, rzeczywistości moglibyśmy być dumni z tego, że np. w Starym Teatrze dają premiery młodzi "eksperymentatorzy", a w Słowackim reżyserują nieco starsi "tradycjonaliści". Dzięk