Wątły dramaturgiczny koncept, banalne wykonanie. Taki jest "Pierwszy raz" Michała Walczaka. Czemu trafia na scenę Teatru Narodowego?
A mogło być tak pięknie. Przy pracy nad "Pierwszym razem" spotkała się ekipa, która przygotowała w tym samym miejscu "Piaskownicę" Walczaka. Miniatura sceniczna młodego autora do dziś pozostaje jego najlepszą sztuką. Przewyższa głośną, a mętną "Podróż do wnętrza pokoju" oraz "Kopalnię" - dramatyczną panoramę Wałbrzycha. "Piaskownica" ujmowała świeżością. W zabawach Protazka i Anity Walczakowi udało się zamknąć mechanizmy bezwzględnego świata dorosłych. "Pierwszy raz" miał być "Piaskownicą" po latach. Bohaterowie porzucili zabawki i zajęli się sobą. Mają przed sobą inicjację seksualną. I chcieliby, i boją się... Niestety, Walczak nie poprzestał na sytuacyjnych gagach, obserwacji Magdy (Kamilla Baar) i Karola (Wojciech Solarz) w szczególnej dla nich sytuacji. Gdyby "Pierwszy raz" był tylko scenicznym żartem, pełnym niegroźnej ironii wobec bohaterów, spektakl trwałby krócej i dał widzom godziwą rozrywkę. Tymczasem auto