Uprzedzam Państwa: będzie to recenzja gorzka, smętna i polemiczna. Polemiczna, bo właśnie zapoznałem się z opinią o spektaklu "Glembajów" Szanownego Kolegi, jak mówią w sądach, z "Dziennika Łódzkiego". Jestem w sytuacji doskonale odpowiadającej memu temperamentowi, jako że: 1) mogę przekomarzać się z M. Jagoszewskim i 2) widziałem belgradzkie przedstawienie w obróbce inscenizacyjno-reżyserskiej naszego gościa z Jugosławii, co w najgorszym razie daje mi dodatkową satysfakcję. Pierwszy grymas dedykuję arcypolskim uprzejmisiom i pochlebcom, którzy z okazji obcych nazwisk lubią wykrzykiwać w superlatywach - najświetniejszy, najwybitniejszy... Jeśli te słóweczka mają legitymować grzeczność, no to, przepraszam bardzo - wolę już być źle wychowanym. Oświadczam, że pomysł wystawienia na deskach Teatru Nowego tej zdialogizowanej sagi rodu Glembajów uważam za lekkomyślny i niefortunny. Oczywiście, zgłaszanie takiej pretensji po premierze jest prz
Źródło:
Materiał nadesłany