Ciągle szukam. Jeśli pojawia się poczucie stabilizacji, zbyt łatwego sukcesu - uciekam. Teraz zresztą wydaje mi się, że jestem coraz bardziej na uboczu, chociaż publiczność nie daje mi tego odczuć. Nie ma mnie w kinematografii, w telewizji. Ale w jakiej telewizji? W jakich filmach? O czym?... - mówi Jan Peszek, aktor Starego Teatru w Krakowie w wywiadzie dla Tygodnika Powszechnego.
Anna R. Burzyńska, Andrzej Franaszek: Proszę tego nie potraktować jako łatwego komplementu, ale pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi nam na myśl w związku z Pana osobą, to określenie "wielki aktor", nie tylko w znaczeniu warsztatowym, lecz w sensie bycia osobą, która ogniskuje społeczną świadomość, przekazuje treści ważne dla innych. Czy Pana zdaniem w dzisiejszym społeczeństwie możliwa jest w ogóle taka rola? Jan Peszek: W każdej rzeczywistości politycznej, ekonomicznej czy społecznej odbiorca oczekuje od aktora czegoś istotnego: zapewne nie aż bycia wzorcem, raczej zaspokojenia tęsknoty za czymś, co wyróżnia się w rzece przeciętności. Jeśli czasem tę tęsknotę udaje mi się zaspokajać, to chyba z powodu tradycji rodzinnej, wychowania, które uformowało moje oczekiwania od życia i kultury, z powodu bycia kształconym przez ludzi, którzy wskazywali, że aktorstwo nie jest rzemiosłem, ale zawodem twórczym. Pracuję już 44 lata, mam za sobą d