EN

15.09.2023, 09:49 Wersja do druku

Six

„Six” Toby Marlow i Lucy Moss w reż. Eweliny Adamskiej-Porczyk w Teatrze Syrena w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.

fot. Krzysztof Bieliński/mat. teatru

Obiektywnie - to kawał widowiska, subiektywnie – nie aż tak bardzo mi się podobało. Więc proszę o wybaczenie, recenzja będzie nieco schizofreniczna.

Ciekawe, że nie tylko nie wiemy jak miała na imię żona Henryka np. IV lub II, zaś „nasz”, ósmy, wszedł do historii właśnie za sprawą połowy tuzina połowic. Jemu jednak w tym musicalu głos został odebrany, ma go za to każda z jego żon, opowiadając nam swoją historię (her-storię właściwie), niekiedy zresztą zupełnie zabawną. Damom bowiem zdarza się dworować (sic) sobie i z niezbyt wesołego życia, jakie wiodły u boku monarchy, i - z dość bezkompromisowych sposobów, jakimi Henryk owe małżeństwa kończył. Tyle w skrócie.

Mamy na scenie utalentowane i piękne aktorki, fajny band (również all-female), wspaniałe światło (Katarzyna Łuszczyk), starannie wykonane kostiumy, przebojową, nagradzaną muzykę i przemyślaną choreografię. Więc widowisko może naprawdę porwać, a na premierze porwało że hej,  reakcje niemałej części publiczności odnalazłem bliskimi wręcz histerii.

Jednak ta opowieść mnie nie bardzo wciągnęła, wydała mi się nieco nużąca i było w niej coś sztucznego, coś takiego, co nie pozwoliło mi z żadną z bohaterek nawiązać nici choćby sympatii. Ponadto - trochę przesadzono z mizdrzeniem się do publiczności (jak się bawisz Warszawooo? Brr.), przez co czułem się momentami jak widz Mazurskiej Nocy Kabaretowej,  zaś polskie nawiązania w libretcie tym razem wywołały we mnie bezdenny smutek.

Ale to i tak bez znaczenia, gdyż wyprzedaje się wszystko. Na pniu.

Źródło:

www.rafalturow.ski/teatr

Link do źródła