Sinobrody morduje swoje kochanki, ale nie dlatego, że lubi, czy chce: same pchają mu się w ramiona i prowokują do uwolnienia się od problemu lub wręcz do mordu. On się przed tym broni, ale przeznaczenie lub mechanizmy sytuacyjne są silniejsze. W najnowszym spektaklu kaliskiego teatru, otwierającym 44. Kaliskie Spotkania Teatralne, wiele jest ruchu i tańca, najwięcej jednak, niczym w starożytnym teatrze greckim, ślepego, bezlitosnego i okrutnego losu. Dwanaście albo trzynaście młodych kobiet (jedna z nich to przebrany mężczyzna) rozchichotanych na jednej kanapie, to coś, co przyciągnąć może do teatru niejednego mężczyznę. A tym bardziej, że konkurentem dla niego będzie tylko jeden mężczyzna: tytułowy Sinobrody, który w dodatku morduje albo prowokuje śmierć. Przy nim każdy z nas czuje się lepszym. Ale one mimo to wolą jego. On ma samoświadomość: pomijając pierwszy raz, gdy los rzeczywiście trochę go zaskoczył, wie, co się wokół
Tytuł oryginalny
Sinobrody, pogromca kobiet
Źródło:
Materiał nadesłany
Przegląd Kaliski