"Andromacha" w reż. Joanny Lewickiej w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Aneta Dolega w Kurierze Szczecińskim.
Cisza w teatrze nie zawsze jest seksi... Ta, która pojawia się pomiędzy kolejnymi scenami "Andromachy" Racine'a w reż. Joanny Lewickiej (premiera w Teatrze Współczesnym) jest wyjątkowo irytująca. I nawet powtarzający się fragment piosenki niemieckiej grupy Einsturzende Neubauten "Silence is sexy" oraz bieganina aktorów po scenie nie ratują sytuacji. Tragedia o ludzkich namiętnościach wpisana w starożytne tło po prostu nuży. Orestes kocha Hermionę, Hermiona Pyrrusa, Pyrrus Andromachę, Andromacha zaś Hektora, który nie żyje... Nic się nie zmienia od wieków. Ludzie wikłają się w skomplikowane układy. Działając impulsywnie, stają się ofiarami ślepej miłości, bo w sztuce Racine'a to ona doprowadza do nieszczęścia. Lewicka pozostawiła oryginalny barokowy tekst, ubrała tylko aktorów w bardziej współczesne kostiumy. Niestety, postanowiła zaeksperymentować z formą i wprowadziła ciszę do spektaklu, która - kiedy pojawia się w rozmowie dwojga os�